.....niechaj Zmarłym przyświeca. Nie tylko w dniu 1. listopada......
Mniej więcej w co drugą niedzielę jesteśmy w naszej rodzinnej miejscowości. Jako wierzący- także na Mszy. Potem odwiedzamy parafialny cmentarz.... Długi spacer pełen zadumy nad kruchością ludzkiego życia, pełen refleksji nad tym, co czeka nas po drugiej stronie. Coraz dłuższy.... Bo coraz więcej grobów do odwiedzenia przybywa. A nad każdym chciałoby się pomodlić, nad każdym na trochę zatrzymać i powspominać. Z Babcią przecież tak niedawno się śmiałyśmy..... Chorej Cioci wydawałoby sie dopiero co poprawiałam poduszkę... Przekomarzaliśmy się z Wujkiem..
Tu- Kolega męża ze szkolnej ławy- 25 lat, zmarły tragicznie.... A tu Sąsiadka, rozmawiałyśmy- zdawałoby się że wczoraj- o rozpoczęciu roku szkolnego i dzieciakach....
Gdzieś położymy kwiaty, gdzieś zapalimy znicze....
Dzień Wszystkich Świętych powinien być czasem szczególnej modlitwy za Zmarłych, czasem uczestnictwa w nabożeństwach, nawiedzania cmentarzy... A czym jest? Krótko- wielką rewią mody, peanem na cześć komercjalizmu i konsumpcjonizmu. Nie będę się powtarzać- genialny, obszerny artykuł na ten temat znajdziecie u Arcadii.
Piękny, nawiązujący do tematu utwór umieściła też Basia na swoim blogu.
Ja przytoczę pewne zeszłoroczne zdarzenie. Na jednym z cmentarzy, w dniu 1. listopada, czteroosobowa rodzinka stoi nad grobem- pewnie kogoś z rodziny. Mama i tata skupieni, kilkuletni synek widocznie znudzony, ale grzeczny. Córka- lat naście wyraźnie zniecierpliwiona co rusz zerka w wyjęty z kieszeni wyświetlacz telefonu i poklikuje w tempie światła. Matka upomina- raz... drugi... Wreszcie nie wytrzymuje i wypala szeptem w dziewczęce ucho: "Dosyć! Zamknij oczy. Wyobraź sobie przyszłość! Za kilkadziesiąt lat to Ty, tak jak każdy leżysz w grobie i czekasz na miłosierdzie i modlitwę, a Twoi bliscy mają to gdzieś i w najlepsze smsują i bawią się telefonem!!"
Brutalne? No, może- ale podziałało!!!
Zastanówmy się więc co w tym dniu ( i nie tylko) jest najważniejsze.
Ja na razie kręcę i kręcę i kręcę.... wianki na groby. Takie kojarzące mi się z naturą, z prostotą i trochę z minionymi czasami....Pachnące, z prawdziwych gałązek... Tylko kwiaty daję sztuczne- nie cierpię ich, ale w porównaniu z żywymi, np. chryzantemami zachowują ładny wygląd o wiele dłużej.
Właściwie to jestem na półmetku, nawet korzystając ze słonecznej pogody uwieczniłam część na zdjęciach i już chciałam dodać je do tego wpisu....ale adapter do karty się zapomniał od Mamy...
Dzisiaj więc bezzdjęciowo :)
Kochani, w tym nadchodzącym czasie, tak szczególnym, chcę Wam życzyć przede wszystkim spokoju, byście znaleźli chwilę na refleksję, na odpoczynek.... Podróżujcie szczęśliwie- chyba lepiej nie zdążyć na Mszę, na cmentarz, czy umówione spotkanie, niż nie dotrzeć tam wcale...
I mała errata: udało mi się skopiować zdjęcia do gratopodobnego urządzenia kompem zwanego i oto są:
Pozdrawiam serdecznie,
Wasza (nie) perfekcyjna :*