wtorek, 7 października 2014

Weekendowe zaległości...

...czas nadrobić... Podejrzewam, że w najbliższym czasie wydarzenia z naszego małego światka relacjonować będę z opóźnieniem i hurtowo.
Październik w naszym terminarzu zawsze jest miesiącem napiętym- w tym roku jakoś nawet szczególnie. Na wasze blogi jednak staram się skrupulatnie zaglądać i być na bieżąco :)

Wspomniany wyżej weekend to mieszanka masy atrakcji, chwil słodkiego lenistwa, okrrropnego zimna i pięknego słońca :)
Spędziliśmy go właściwie w całości u moich Teściów, gdzie "ulokowaliśmy się" zaraz po sobotnim Rodzinnym Festynie w naszej szkole. Impreza organizowana w szczytnym celu, a i mój Pierworodny miał w tym swój udział, więc chcąc nie chcąc, wyciągając w szafy zimowe czapki i rękawiczki (temp. w najcieplejszym momencie dnia osiągnęła... 11 st??!!) trzeba było iść.
W czerwcu, na tydzień przez końcem roku szkolnego doszczętnie spłonęła szkolna sala teatralna. Nie byle jaka sala, miejsce spotkań młodzieży szkolnej i absolwentów z kulturą i znakomitymi osobistościami... Wszyscy jednak ochoczo wzięli się do pomocy i pracy, szorowali, czyścili, malowali, prali.... i zorganizowali festyn pod hasłem "Co by się nie działo teatr musi trwać". Dochód przeznaczony na remont sali i zakup strojów i dekoracji teatralnych.

A pociecha ma Krakowiaczka wraz z klasą na scenie wywijała.....

...oczywiście Młodszy Brat nie może być gorszy :)


Zmarzliśmy okrutnie, ale naprawdę było warto :)

Weekend na wsi nigdy nie jest tylko i wyłącznie odpoczynkiem, zawsze znajdzie się coś do zrobienia a inwentarz nie zna pojęcia "niedziela" i domaga się jedzenia i uwagi niezależnie od dnia tygodnia. Dzieciaki zabrały się więc ochoczo do pomagania Dziadkowi...


...opiekowali się Znajdkiem...

... "wyprowadzały" Matkę Żywicielkę na popas... (zn. się Dziadek wyprowadzał, ale dla nich trzy metry od krowy to prawie jak pod rogami. I dobrze w sumie- zwierzę w końcu niebezpieczne)...

...i karmili drób... Nie, nie- nie karmili go kotem, kot sam się tam wprosił:)


Oczywiście jak to u nas bywa bez spaceru się nie obyło, bo tak jak sobota załamała nas porannym przymrozkiem i "ciepełkiem" oscylującym koło dziesięciu stopni, tak niedziela zachwyciła nas słoneczną, bezwietrzną pogodą....




Ponad głowami kolorowo.......





...i przed nosem kolorowo... Taką jesień lubię!! :)

Zmęczeni bardzo, ale też szczęśliwi wróciliśmy do domku, aby do końca delektować się smakiem wolnego dnia.....

...popatrzeć na płonący w piecu chlebowym ogień.....

...i podgonić "niciane" zaległości.... :)

A Matti postanowił (nieco drżącą wprawdzie ręką) uwiecznić nasze kwitnące jak szalone fiołki na kuchennym parapecie- prawdziwa pociecha na szarobure i deszczowe dni, które niestety się zdarzają.

Kochani, pomimo, że tak nieczęsto zjawiam się na własnym blogu, do Was obiecuję zaglądać :)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie,
Wasza (nie)perfekcyjna :*

8 komentarzy:

  1. Co by sie nie działo teatr musi trwać! To takie fajne hasło i sympatyczny, odzew na nie mieszkańców Twojej wsi. Jednak ludziom zalezy jeszcze na czyms wiecej poza przyziemnymi sprawami. Takie małe społecznosci wykazują o wiele większą integracje i świadomosc tego, co ważne dla nich niz miejskie, nie znające sie zazwyczaj zbiorowiska ludzi.
    Co by sie nie działo, bloga trzeba pisać! Bo on swoistym pamiętnikiem jest i mysla, co dociera do innych myslących. A przez to rodzi sie sympatyczna wieź, zrozumienie i wspólnota.
    Piekna jesień na Twoich fotografiach. Te liscie złote i pomarańczowo-rózowe wyglądaja jak płomienie. A płomienie w piecu chlebowym jak fantastyczne liscie.
    Pozdrawiam Cie serdecznie Aalex i cieplejszej, niz opisywana przez Ciebie powyżej jesieni życze! (A zapowiadaja duzo ciepłych dni, hurra!):-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj... oby się te zapowiedzi ciepełka sprawdziły! Nawiązując do festynu- faktycznie, nazwa "Festyn Rodzinny" bardzo trafna. Atmosfera też iście rodzinna, każdy każdego zna, każdy z każdym pogada, bo wszyscy praktycznie z jednego zaścianka , jak to na wsi bywa. I stanowczo wolę tę swojskość od obcości nawet bliskich sąsiadów w miejskich aglomeracjach :)
      pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  2. Noooo wreszcie jakiś post u Ciebie, kochana:) Bo już sie doczekać nie mogłam! Mam nadzieję, że paczuszka do Ciebie niedługo dojdzie. śliczne zdjęcia! I trzymam kciuki za salę teatralną. Oby udało się ją szybko odbudować
    Ściskam mocniutko i jak zawsze zapraszam do siebie

    domprzywiosennej5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, pięknie dziękuję. Paczuszka prawdopodobnie już dotarła do skrzynki, a niedługo pewnie dotrze do mnie :)
      pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Bardzo fajnie, że walczycie o odtworzenie tej sali, że ludziom zależy. Fiołki uwielbiam, sama mam kilka i bez ich kwiatów nie wyobrażam sobie zimy :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sala była i mam nadzieję w niedługim czasie znów będzie czymś ważnym dla każdego, kto w jakikolwiek sposób związany jest z naszą szkołą, staramy się więc przywrócić jej dawną świetność.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Też lubię popatrzeć w płomyki. Ładne kolory robótki. Co to będzie? pozdrawiam Kaja R.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, to dość spora serweta dla koleżanki z pracy i jak widać jeszcze trochę muszęsobie podziergać :)
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Translate